Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/41

Ta strona została skorygowana.

rza nad wąwozem były jedwabisto zielone, przetykane purpurą, że narcyzy rozkwitły w ogrodzie, że brzozy uginają się pod złotemi gałkami, że Królowa Wichrów pędzi białe obłoczki po niebie. Żadne z tych zjawisk nie miało już teraz powabu, żadne nie było pociechą. W swem niedoświadczeniu mniemała, że one już nigdy nie odzyskają wartości w jej oczach.
— Ale przyrzekłam ojcu, że będę dzielna, — szeptała, zaciskając piąstki — i dotrzymam słowa. I nie dam poznać Murrayom, że się ich boję... i nie będę się ich bać!
Gdy rozległ się na wzgórzu przeciągły świst pociągu popołudniowego, serce Emilki zaczęło bić mocno. Splotła dłonie i wzniosła twarzyczkę ku niebu.
— Proszę Cię, dopomóż mi, Boże ojca... nie Boże Heleny Greene — rzekła. — Pomóż mi być dzielną i nie płakać w obecności Murrayów.
Wkrótce potem rozległ się turkot kół i dźwięk głosów, donośnych, stanowczych głosów. Helena wbiegła, dysząc, po schodach i przyniosła czarną suknię, lichy łachmanek z czarnej wełenki.
— Miss Hubbard zdążyła w samą porę, Bogu dzięki. Nie byłabym się za nic na świecie zgodziła pokazać cię Murrayom, nieubraną żałobnie. Nie powiedzą, że nie spełniłam mego obowiązku. Wszyscy już są i ci z Srebrnego Nowiu i Oliver i jego żona, ciotka Addie, i Wallace z żoną, ciotka Ewa i ciotka Ruth. Ciotka Ruth nazywa się Mrs Dutton, zapamiętaj. No, teraz jesteś gotowa. Chodź.
— Czy mogę włożyć mój wenecki naszyjnik? — spytała Emilka.
— Czy słyszał kto o czemś podobnem! Wenecki

35