Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

the King”, w celu zawiadomienia lorda o swem sąsiedztwie.
Gdy się nie jest tchórzem, można się oswoić nawet z najgorszemi przewidywaniami. To samo się stało i ze mną. Wkrótce zapomniałem o niebezpieczeństwach, jakie mię czekały, pochłonięty nadzieją ujrzenia niezwykłych rzeczy. W czasie przygotowań do wyprawy, byliśmy dobrej myśli i żartowaliśmy nawet z przyszłych moich przygód, jakoteż z przedsięwziętych środków bezpieczeństwa. Niektóre były nader zabawne.
Między innemi zaopatrzyłem się w wyśmienity rewolwer. Znając twardość pancerza większej części owadów, nie myślałem o zabijaniu ich z tej broni, ale czułem, że mogła się ona wcale dobrze przydać do spłoszenia i odpędzenia nieprzyjaciela w razie napadu.
Wszak huk wystrzału i dym nieraz już płoszyły i skłaniały do ucieczki najwaleczniejsze gromady dzikich, dlaczegóżby nie miały wywrzeć tego samego skutku na owadach, które także nigdy nie wąchały prochu?
Dopiero w ostatnich chwilach poczciwy Anglik stracił albiońską flegmę i próbował mię raz jeszcze odwieść od przedsięwzięcia.
Twierdził, że wszystko na nic się już nie zda, a przyniesie mi bezwarunkowo zgubę.
W miarę jednak, jak on tracił odwagę, zapalałem się do wyprawy, tak że żadna już moc niezdolna była zmusić mię do zaniechania przedsięwzięcia, w którem, prócz nadziei ocalenia człowieka, spodziewałem się poczynić wiele ciekawych spostrzeżeń i odbyć, nie ruszając się z kraju, wycieczkę w świat nieznany, do którego nikt jeszcze z ludzi, prócz lorda Puckinsa, nie miał szczęścia się dostać.