O świtaniu podróżny oświadczył, że pragnie przyjrzeć się górom o wschodzie słońca i oddalił się w kierunku Białej Wody. Nie przeczuwając nic złego, towarzysze oczekiwali cierpliwie na powrót jego do godziny 9‑ej rano. Dopiero wtedy, zaniepokojeni, czy powierzony ich pieczy nie zbłądził, rozbiegli się na wsze strony.
Kilkagodzinne wszakże nawoływania nie wydały żadnych rezultatów. Wtedy udano się aż do Roztoki, ale w Schronisku Pola odpowiedziano, że od dwóch dni nikt tam nie zaglądał. Podobnie niepomyślną odpowiedź otrzymali przewodnicy w Jaworzynie i w Zakopanem, gdzie nikt opisywanego Anglika nie zauważył.
Wyczerpawszy wszelkie sposoby odszukania zaginionego cudzoziemca, strapieni przewodnicy powrócili do Szmeksu, meldując władzy o zagadkowem zniknięciu.
Węgierskie Towarzystwo Tatrzańskie, przypuszczając nieszczęśliwy wypadek, zarządziło ścisłe poszukiwania, ale i teraz na najmniejszy choćby ślad zaginionego nie natrafiono. Co więcej, nazwisko jego pozostało tajemnicą, gdyż nieszczęśliwy przybył bez bagaży i nie nocował w żadnym hotelu. Widziano go tylko dwa razy w jednej z pierwszorzędnych restauracyj. Jedyną torbę podróżną, którą przy nim zauważono, zabrał ze sobą, zresztą wszystkie potrzebne do wycieczki przedmioty i namiot zakupił na miejscu, płacąc hojnie.
Jedni przypuszczają, że był to desperat, który w tajemniczy sposób odebrał sobie życie, inni domyślają się w nim jakiegoś przestępcy, którego celem było zmylenie śladów pogoni”.