jąc żyć, rozpływa się w gęstą, mleczno‑przezroczystą ciecz, z której powoli dopiero wyrabiają się i twardnieją w ciasnem więzieniu nowe kształty prawdziwego motyla.
Nareszcie, jak kurczę w jajku, pewnego ciepłego poranku motyl, który się już w poczwarce wykształcił, wprawia ciało w silne ruchy, rozsadza skorupkę i wydobywa się z więzienia, wysuwając najprzód nogi wraz z różkami z otulających je pokryw. Gdy oprócz skórki, motyl jest osłonięty oprzędem, wtedy zwilża on takowy cieczą, która go zmiękcza — trąca potem głową w osłabione miejsce, a zrobiwszy wyłom, wysuwa się nieuszkodzony. Po tych przejściach, zmęczony i wątły, odpoczywa czas jakiś i prostuje swe mokre i zwisłe skrzydła. Wkrótce powietrze, światło i ciepło nadają organom należytą sprężystość, i motyl, w całym przepychu barw i kształtów, ulatuje w swój nowy żywioł... w powietrze!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Motyl jest niejako kwiatem swego indywidualnego bytu. Jako liszka, spełnił on poziomą rolę, narzuconą sobie przez przyrodę, i teraz wchodzi w okres życia krótki, w czasie którego dopełnić ma ostatniego swego przeznaczenia: ma pozostawić potomstwo.
Niektóre gatunki w tym okresie żadnych już pokarmów nie przyjmują, życie ich wszakże normalnie niedługie, — przedłuża się znacznie, jeśli zachodzą przeszkody w pozostawieniu potomstwa.
Niemniej zadziwiającą historyę swego życia mógłby opowiedzieć i ten komar, co zatacza z wyprostowanemi, jak bocian, nogami duże kręgi nad mą głową i rozmyśla, w któremby miejscu najkorzystniej mógł zatopić długi swój lancet. To także szybko spanoszony sybaryta.
Kilka godzin temu nie znał on się jeszcze na smaku ciepłej krwi, był mieszkańcem stojącej kałuży, wo-