kną pod koniec jej życia, gdy przyjmie ona kształty motyla.
Dziwnem może ci się np. wydać, że nawet i motylowe skrzydła istnieją w niezgrabnem ciele gąsiennicy, naturalnie w stanie zaczątkowym.
Objaśnienia, jakie ci tu naprędce dałem, odzierają wprawdzie fakt przemian u owadów z cech nadnaturalności, ale z drugiej strony wcale nie sprowadzają go do rzędu pospolitych i prostych zjawisk.
Zgłębiając te gwałtowne przemiany, rozum nasz plącze się w tłumie trudnych do wyjaśnienia zagadek.
Nie możemy pojąć, dlaczego i jakim sposobem jeden i ten sam żołądek owadu może trawić w pierwszej epoce życia ogromne ilości zielska, a później ogranicza się na odrobinkach miodu lub wcale nic nie przyjmuje; dlaczego organa, potrzebne w jednej epoce życia, giną przy przejściu do drugiej, z taką łatwością, z jaką my zrzucamy swą odzież?
Dlaczego całe wnętrze przekształca się tak gruntownie, że wydać się może (porównywając ten sam owad w dwóch wiekach, w młodości i dojrzałości), iż mamy przed sobą dwie odmienne zupełnie istoty?
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Z głową nabitą temi pytaniami, zasnąłem nareszcie mimo chłodu, w wygodnem schronieniu i zbudziłem się dopiero, gdy ciepłe promienie wysoko wzniesionego słońca ogrzały skostniałe moje członki.
Zerwałem się na równe nogi i wygrzebałem coprędzej z oryginalnej sypialni.