Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

ich czasem ze sześciu, to tłucze, że niech ręka bozka broni, ani ładu, ani składu, a oni siedzą jak trusie, żeby chociaż który nogą ruszył. Jeden patrzy w sufit, drugi w but, trzeci oczy zamknie, gębę rozdziawi i kiwa głową i godzinę­‑ci tak jak lunatyki przesiedzą... niech ręka boska broni! — I splunął.


Patrzę, pan leży na podłodze jak długi...

— Et! zwyczajna rzecz, słuchają bez grzeczność, inaczej nie wypada, ale co innego z moim panem...
Nie dokończył, bo doszedł go okrzyk radości, jaki się rozległ z gabinetu, okrzyk o tak niezwykłem brzmie-