Wiedziona jasnowidzącym instyktem poznaje wśród tysięcy innych odpowiedni gatunek dla siebie i przystępuje niezwłocznie do operacyi. Napróżno ofiara wije się i broni, zręczna napastniczka dopóty powtarza niefortunne z początku próby, aż uwieńczone będą pomyślnym dla niej skutkiem, i jajeczko zostanie ulokowanem na czystej hypotece.
Jeśli zaś trafi przypadkiem na „robaczywą” już gąsienicę, która ma hypotekę już zajętą, to choćby najbardziej czuła się strudzoną bezowocnemi poszukiwaniami, pozostawia zdobycz szczęśliwszej poprzedniczki nietkniętą, rozumiejąc dobrze, że dla dzieci dwóch matek nie starczy z tej liszki pożywienia. Hypoteka niepewna, drogiego więc kapitału nie umieszcza na niej, lecz dopóty znowu lata nad roślinami, dopóty troskliwie pod każdy niemal listek zagląda, póki nareszcie nie odnajdzie sobie nieprzekłutej jeszcze gąsienicy i nie spełni powinności, do jakiej stworzyła ją natura.
Zadziwiającą w tych czynnościach zachowuje przytem oszczędność. Żywy pokarm nie marnuje się bezużytecznie, bo gąsienicznik kaleczy taką ofiarę, jaka w sam raz wystarczy do wyżywienia pasożyta.
Z dojściem do dojrzałości gąsienicy, dorasta liszka gąsienicznika i dwie te istoty najczęściej jednocześnie przechodzą w stan poczwarki. Pierwszej z nich sądzono już nigdy nie ocknąć się motylem, podczas gdy druga, po upływie czasu potrzebnego na dokonanie się w niej zmian anatomicznych, wylatuje swobodna i zdrowa z podwójnego więzienia.