nęło pięć minut, gdy przed memi oczyma roztoczył się nowy, piękny widok.
Natrafiłem na obfitą kolonią śluzowców (Myxomycetes). Mały odłam butwiejącego drzewa okryty był nieprzeliczonemi szeregami żółtych i purpurowych główek, osadzonych na krótkich nóżkach. Całość robiła wrażenie ogromnej masy bedłek, choć w rzeczywistości były to roślinki bardzo wybitnie różniące się od grzybów właściwych. Składały się na nią owoce schowanych w głębi masy drzewnej i nurtujących ją śluzowców.
Strzępki (Arcyria), gruszkowate kędziorki (Trichia) i śliczne, o spuszczonych z wdziękiem główkach Żebrowce (Dictydium), walczyły z sobą o palmę pierwszeństwa i nęciły wzrok wyszukanemi barwami i kształtami.
Choć nie jestem botanikiem, przykuwały one mój wzrok tak potężnie, że mógłbym godzinami wpatrywać się w te utwory, rosnące w oczach i dozwalające z łatwością śledzić rozwój komórek, krążenie soków i zmianę barw.
Noc zaskoczyła mię wśród puszczy. Przytulony do kudłatego pnia zwyczajnej paproci i ukryty w kupce twardych łusek paprociowych, przez całą noc oka nie zmrużyłem. Co chwila niepokoił mię szelest istot sześcio‑, ośmio‑ i Bóg wie ile‑nogich, jakie roiły się bez litości podemną, nademną i naokoło mnie; mało im było całego dnia na wyprawianie harców.
Gdyby nie ciemności, z chęcią byłbym opuścił legowisko. Oczekiwałem poranka, jak zbawienia.
Roślinność stała się rzadszą, promienie słońca coraz lepiej przenikały przez zbite konary i nareszcie dostałem się na grunt twardy.
Odetchnąłem pełną piersią, bom miał już dosyć wybujałego życia roślinnego, i wstąpiłem z prawdziwem zadowoleniem na brzeg jałowej pustyni. Wprawdzie pod stopami czułem martwą opokę, ale przynaj-
Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.