Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

Ze stromej krawędzi prostopadłego urwiska oko moje tonęło w przepaści, na której dnie kłębiła się rzeka.
Miejscowość nadawała się wybornie na stacyę. Szczyt skały widzialny był z ogromnej przestrzeni.


Mieściło się ono na pochyłości skały, prawie u samego wejścia na płaszczyznę...

Po zawieszeniu chorągwi, przyszedł mi wyśmienity plan do głowy. Zawdzięczałem go drobnej napozór okoliczności, a mianowicie znalezieniu schroniska na nocleg. Mieściło się ono na pochyłości skały, prawie u samego wejścia na płasczyznę, i miało kształt głębokiej na kilkadziesiąt kroków pieczary.
Z trzech stron osłaniały mię skaliste ściany, zbiegające się u góry w jednolite sklepienie, a jedyna otwarta strona niszy roztaczała widok na dolinę. Jednę wpra-