Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.
XVIII.
Ucieczka z pośrodka płomieni.


Bywają w życiu człowieka sekundy długie, jak godziny, bywają godziny długie, jak dnie całe. Takich sekund kilka przeżyłem owej nocy i nigdy ich nie zapomnę.
Na razie nie mogłem pojąć, co się dzieje. Czułem tylko, że wnętrze pieczary stało się widownią groźnej katastrofy.
Gdy palny zapas wystrzelił setką rakiet i krwawych języków, zasypując pieczarę gradem iskier, spostrzegłem, że nie jestem sam w pieczarze. Wśród trzasku ognia uczułem, że otaczają mię istoty, trzepoczące się w dymie i płomieniach i tłukące twardemi głowami o jeszcze hartowniejsze ściany granitowe.
Zaledwiem zdołał wybiedz poza obręb niedawno zimnego lochu, jasność, panująca w jego wnętrzu, pozwoliła mi dostrzedz widownię katastrofy.