Ta strona została uwierzytelniona.
Zaledwiem zdołał wybiedz poza obręb niedawno zimnego lochu...
Przejęty zgrozą, nie mogłem już ani chwili znieść strasznego sąsiedztwa. Zatkałem uszy i oddaliłem się coprędzej. Naraz znalazłem się w ciemnościach, bez drogi, pozbawiony schronienia i wystawiony na wszelkie nocne niebezpieczeństwa. Nie myślałem jednakże o sobie. Serce ścisnęło mi się z bólu na wspomnienie owadów, które cierpią z mojej winy. Dopiero chłód nocny orzeźwił mię i na uspokojenie żalu przyniósł tę jedyną ale słuszną wymówkę, że nie byłem umyślnym sprawcą nieszczęścia.