Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

Pewien gąsienicznik po takiej samej operacyi nie stracił nic na humorze. Był bardzo żwawy, zajmował się ochędóstwem i poruszał się swobodnie. Nie postępował tylko naprzód, zapewne dla braku oczów i różków. Na drugi ranek zdrętwiał z zimna biedaczek, lecz skoro tylko słońce go ogrzało, ocknął się prędko. Przestał żyć dopiero po 27‑miu godzinach. Inny egzemplarz zamierał dłużej, bo aż 36 godzin.
Chrząszczyk Dzier (Harpalus caliginosus L) żył bez głowy 20 godzin, Szczeliniak zaś (Hylobius pales Herb.) trzy dni.
Z doświadczeń Packarda okazuje się, że u owadów prędzej śmierć sprowadza odjęcie odwłoku, aniżeli głowy.
Gdyby ludzie posiadali podobną naturę, wtedy, zamiast wieszania lub gilotynowania, trzebaby ich chyba na plasterki krajać, chcąc prędko i bez męczarni ukarać śmiercią.
Twardość życia owadów zdradza się nietylko w okrutnych operacyach. Mnóstwo gatunków, nieznających co to futra lub ciepły kominek, zimuje zdrowo pod mchem, kamieniami lub śniegiem — a choć znaczna część nie wytrzymuje silniejszych mrozów, sporo wytrwalszych pozostaje przy życiu do wiosny. Nawet owady, zwykle nie praktykujące takiego systemu hartowania się, wytrzymują przypadkowe próby.
Przed kilku laty, przechadzając się w zimie nad brzegiem zamarzłej kałuży, podniosłem odłam brudnego lodu. Ujrzawszy w nim liszki komarów, zawinąłem lód w chustkę i przyniosłem do domu. Tu włożyłem go w szklankę i, wyobraź sobie moje zdziwienie, gdym ujrzał że po stajaniu lodu moje komary odzyskiwały ruchy. To samo zdarza się często z chrząszczami.
Lądowe owady, zanurzone w wodzie, mogą długo pozostawać w stanie pozornej śmierci i po wydobyciu na powietrze odzyskują przytomność.