Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

Pęd powietrza zatamował mi oddech...

Wprowadzając myśl w czyn, podniosłem kołnierz od surduta i nie zdejmując tornistra, skulony, poczęłem drzemać. W blizkości odzywały się ostre nawoływania samca Grzebuszki (Pelobates fuscus), czyli ropuszki ziemnej. Ropucha ta zakopuje się na dzień w miękkim gruncie, a o zmroku wychodzi z kryjówki i poluje na owady aż do rana.
Sen skleił mi już powieki, gdy nagle uczułem dziwne wstrząśnienie, i drżenie gruntu pod sobą. Towarzyszył mu chrapliwy głos grzebuszki, wychodzący jakby z pod ziemi.
Zerwałem się na równe nogi, nie mogąc pojąć, co się dzieje, ale w tej samej chwili silniejsze od pierwszego wstrząśnienie powaliło mię na ziemię.
Zrozumiałem teraz wszystko. Siedziałem na grzbiecie grzebuszki, której zarechotanie wstrząsnęło jej płucami i zbudziło mię.
Zapóźno było uciekać. Żaba, która zapewne upatrzyła sobie zdobycz, rzuciła się nagle w przepaść i pociągnęła mię z sobą. Pęd powietrza zatamował mi od-