Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.
XXII.
Chróściki. Nocne światełko.


Nie było innej rady. Wziąłem na odwagę i uczepiony na pajęczynie, niby czwororęczna istota, ruszyłem ku brzegowi.
Po wysiłkach połączonych z narażeniem się na śmierć w nurtach, bez tchu prawie, dotknąłem wreszcie nogą gałązki Rokietu (Hypnum). Chociaż ta kępa mchów rosła nad samym strumykiem, który obmywał jej korzonki, uczułem, iż jestem ocalonym.
Usiadłem więc na szczycie gałązki, między dwoma listkami mchu, niby w wygodnym fotelu, i otarłem uznojone czoło. Miły chłód, jaki wytwarzała parująca z mokrych zarośli wilgoć, ukoił mię nader prędko i nic już nie pragnąłem więcej, jak spoczynku, choćby przez wieczność całą.
Było mi dobrze.