Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

Niebawem samiczka znosi na wodzie jajeczka, otoczone galaretowatą masą, która służy wylęgłemu robaczkowi za pierwszą tarczę — i umiera w locie, spadając zwykle do wody, w której staje się żerem ryb, przepadających za podobnym przysmakiem.


∗             ∗

Im bardziej ciemności się zwiększały, tem mniej Wieszczyc (Neuronia ruficrus Scop), Otworówek (Rhyacophila), Strzębocików (Limnophilus) i Chróścików ukazywało się, a nareszcie zapadająca noc pokryła wszystko.
Miałem już udać się na spoczynek, gdy w oddali rozlało się mdłe światełko. Na razie nie wiedziałem, co sądzić o zjawisku: czy to owad świecący, czy próchno, ale prędko zrozumiałem, że ani jedno, ani drugie. Gdyby je wydawał owad, albo glista świecąca, poruszałoby się i świeciło błękitnym odcieniem; gdyby wychodziło z próchna, nie byłoby tak silnem, miałoby także inny kolor. Było to więc zupełnie co innego.
Czyżby lord Puckins?...
Myśl ta przebiegła mi po głowie, niby prąd elektryczny. Uczułem, że słabnę z wielkiego wrażenia. Nogi ugięły się podemną i w zbytku wzruszenia padłem na kolana, wznosząc bezwiednie oczy w głębię, usianą miryadami światów tajemniczych. Jakiś magnes pociągał mię ku nim i długo pozostałem zatopiony w niemej modlitwie dziękczynnej.
Było mi tak błogo, tak rozkosznie, że dopiero łzy radości, co oczy zasłoniły, wyrwały mi z piersi głuchy okrzyk: Dzięki Ci, Boże!
Głos własny oprzytomnił mię. Spojrzałem w stronę światełka i serce bić mi przestało.
Widnokrąg był ciemny, jak przedtem.