zagadkowego faktu: dlaczego przekładają one zgrabne noski, nad brzydkie? Czyżby muchy znały się na estetyce i to w ludzkiem jej pojmowaniu? Są to, jak widzicie, czytelnicy, bardzo interesujące pytania, porzućmy jednak, jako nie‑entomologowie tyle ciekawe, ale zarazem specyalne kwestye i wracajmy do biblioteki, której przegląd jeszcze nieskończony.
Ze wspomnionemi dziełami sąsiaduje dziewięciotomowa monografia Hahna, zajmująca się stworzeniami nader znienawidzonemi przez człowieka. Z powodu samej nazwy ciąży na nich taka niełaska estetyków, że obawiam się piorunów z ich Jowiszowej ręki za wymówienie samego nazwiska, sprawiającego niemiłe wrażenie nietylko na filozofach, ale i na gosposiach, miłujących schludność i spokój, a przedewszystkiem spokój podczas snu.
Domyślacie się zapewne, że chcę wspomnieć o... pluskwach. (Przepraszam za wyrażenie!) Nie potrzebuję chyba dodawać, że mam na myśli tylko te dyskretne stworzonka, które przepędzają żywot swój zdala od siedzib ludzkich i zadawalniają się podziwianiem cudów bożych, szczodrze rozsianych wśród pól i lasów.
Co się tyczy zwierzątka, pobudzającego ród ludzki do... porządku, stanowi ono tylko jeden rodzaj w tem licznem pokoleniu. Jest‑to gatunek najskąpiej we wdzięki uposażony, prawdziwy rodzaj parjasa. Nie-