wy, skoro tak sprzecznej ze zdrowym rozsądkiem żądasz rzeczy?
— Usłyszysz zaraz, lordzie, ale wytłumacz mi najprzód, co nazywasz mrzonkami?
— Wspaniałe życzenia, które mają tę jednę tylko ujemną stronę, że nigdy się nie ziszczają.
— W takim razie uspokój się, kochany lordzie, zamiar mój nie należy do mrzonek, a przeszkoda, jaką widzę w twoim uporze, wcale mię nie przestrasza, bo ją zwalczę!
— Sapristi!... Wolnoż dowiedzieć się, co doktór Muchołapski zyska na swem zwycięztwie?
— Owszem! Skoro się pan dowiesz, z pewnością spełnisz mą prośbę. Pragną poczynić ważne spostrzeżenia w świecie drobnowidzowym.
— Alboż nie miałeś pan czasu poczynić ich do tej pory?
Teraz ja uśmiechnąłem się z pobłażaniem.
— Te kilka dni, jakie masz pan na myśli, — odrzekłem, — były zaledwie przygotowaniem; teraz dopiero widzę, co za niewyczerpane pole do ścisłych spostrzeżeń roztacza się przedemną, teraz dopiero oceniam, że jestem w prawdziwym raju zoologów, z którego nie dam się wygnać. Kilka miesięcy pracy w obecnych warunkach, może wywołać rewolucyę w poglądach na całą przyrodę, może posunąć naukę biologii o pół wieku naprzód. Drżę z radości na samą myśl o tak doniosłem zadaniu. Pij więc, lordzie, płyn Nureddina i zawieź mię czemprędzej do Warszawy. Tam, w zaciszu gabinetu, zanim powrócisz z Azyi, ukończę może cykl najważniejszych badań, jakich nie jest w stanie dokonać dziś świat uczony, za który może jeszcze za życia wystawią mi pomnik.
— Daruj, doktorze, ale nie mogę pojąć tych nadzwyczajnych korzyści, jakie mają na naukę spłynąć z twego stanu.
Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/282
Ta strona została uwierzytelniona.