— Broń Boże! jest to zwarty hufiec liszek, idących przez las w postaci długiego, a cienkiego węża, a tem różni się od kolumn wojskowych, że idzie nie jedną warstwą jak ludzie po ziemi, ale na plecach pełznących po ziemi liszek znajduje się druga warstwa, która po nich pełza — na tej drugiej trzecia, czwarta, piąta i niekiedy szósta! Na przedzie kolumny kroczy jedna tylko liszka, a do niej przylepione dwie lub trzy inne prowadzą całe to wojsko.
Wobec podejrzanego kształtu gromady pełznącej powoli w obranym przez przewodniczkę kierunku, nic dziwnego, że, niby jakiś wąż popielaty, swą tajemniczością i niezwykłemi obyczajami zwróciła ona uwagę ludu nastręczając nieświadomym umysłom przedmiotu do mnóstwa gadek, baśni i przesądów.
Głuche i otoczone aureolą tajemniczości wieści, krążą od dawna w ustach ludu krain górzystych i lesistych, jako też po księgach dawnych pisarzy.
Znajomość plenia u ludu musi dawnych sięgać czasów, piśmienne zaś wzmianki sięgają początków 17‑go wieku.
Mimo jednak silnego zainteresowania się tem zjawiskiem z przyczyny jego rzadkości, niewielu dotąd naturalistów widziało plenia na własne oczy; znaczna część pisarzy powtarzała tylko podania obce, zaciemnione dodatkami, zaczerpniętemi z fantazyi ludowej.
Tajemnica, okrywająca historyą naturalną plenia dopiero niedawno została zdartą, a i to nie we wszystkich szczegółach jego życia.
Wiele się do tego przyczynił nasz znakomity zoolog dr Maksymilian Nowicki, a przed nim Hohman[1], Thon z Eisenachu[2] i Berthold[3].