Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.

sztuki inżenierskiej, przy ograniczonych środkach, wymagało nie lada mozołu.
Pożyczyliśmy sobie jedwabnego powrozu od jakiejś rogatej gąsienicy, co zabłąkana w poszukiwaniach właściwego sobie ziela, wędrowała przez mchy i skały, i przez całą drogę snuła z pyszczka jedwabną przędzę.
Przędza ta, przeznaczona do utrzymania ciężkiego cielska naszej sąsiadki, na miejscach ślizkich lub stromych, była aż nadto wystarczającą do spuszczenia liścia. Zabraliśmy się tedy żwawo do pracy i wkrótce położyliśmy bez wypadku nasz dach na murach i przytwierdzili ciężkiemi kamieniami.
Z prawdziwem zadowoleniem usiedliśmy potem na kamiennym progu chaty, niby farmerzy w dziewiczej puszczy amerykańskiej.
— No! dzięki Bogu, mamy domek własny! — odezwał się lord, ocierając uznojone czoło. — Wcale w porę zjawiła nam się poczciwa powroźniczka. Nie wiesz, doktorze, do jakiego ona gatunku należy?
— Tego nie mogę powiedzieć; jest ich tyle odmian, że nawet specyalista motylarz nie o każdej może powiedzieć, jaki motyl z niej wyrośnie. To pewna jednak, że należy do motylów, latających o zmierzchu. Zmierzchnice tylko (Sphingidae) odznaczają się w młodym wieku rogiem, czyli mięsistym, zakrzywionym wyrostkiem nadkuprowym i brakiem wszelkich innych kolców, wyrostków lub włosów, jakiemi bardzo często bywają okryte gąsienice motylów dziennych i nocnych.
Gąsienice dziennych motylów wydzielają także mniej przędzy i delikatniejszą, — a nasza dość rozrzutnie postępowała w tym względzie.
— A więc przędza jest przywilejem wszystkich bez wyjątku motylów?
— Tak jest; dopóki są gąsienicami, posiadają one kądzielniki i organa wewnętrzne, wytwarzające klejką ciecz, która ma własność natychmiastowego twardnie-