Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/322

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak jest, kochany lordzie; nie sądź, że nasz ród wziął już w monopol mądrość całego świata. Dużo wprawdzie ludzie jej pod swemi czaszkami zgromadzili, została przecież wcale niezgorsza cząstka w niepoczesnych ciałkach wszelakich zwierząt, które sobie nie gorzej od człowieka radzą na tym świecie. Niekiedy zawstydzają one nasz przemądrzały ród, rozwiązując mnóstwo zadań z większą prostotą i dokładnością, niż mybyśmy to uczynili. Ot widzisz: marna zwójka, połączywszy nie jednym, ale licznemi, poprzecznemi nitkami dwa brzegi liścia, po kolei skraca długość każdej liny przez pociąganie jej w pośrodku, tak daleko, jak jej na to wątłe siły pozwalają. Gdy już dalej nie może odciągnąć, przyczepia wytężoną linkę zapomocą przędzy do głównego nerwu liścia i napręża drugą nitkę. W ten sposób otrzymuje niejakie podniesienie się brzegów blaszki i uwiązuje drugi szereg nici, które podnoszą krawędzie liścia znowu wyżej. Dawne liny trzymają je w osiągniętem już zagięciu, a tymczasem gąsienica przyczepia nowe, krótsze i znowu z całej siły wypręża.
W ten sposób, brzeg z brzegiem w końcu się schodzi i tworzy z liścia futerał, otwarty na dwóch końcach. Tak postępują jedne zwójki. Inne skręcają liść od ostrego końca wszerz; te biorą się, rzecz prosta, cokolwiek odmienniej do dzieła, ale w równie pomysłowy sposób.
Pewne gatunki towarzyskie uważają za daleko bezpieczniejsze mieszkanie w liściu, odciętym od gałązki i zawieszonym jedynie na nitce. Łączą więc jeden lub dwa listki razem w jednę całość, potem przywiązują gniazdo na mocnej lince i odgryzają blaszki od gałązki. Gdy już ostatnie włókno w szypułce liściowej zostało podgryzione, gniazdo własnym ciężarem spada i zawisa swobodnie na jedwabnym sznurku. Dostęp do