pięknością i wonią kwiatów. Samiczka jego o wiele jest biedniejszą.
Od chwili zbudowania nieszczęsnego swego więzienia, nie wychodzi już z niego aż do śmierci.
W niem spędza dzieciństwo, w niem młodość i wiek dojrzały. Podczas, gdy rówieśnicy‑samczyki wylatują z poczwarki, aby użyć nowego życia, biedne samiczki nie wychodzą ze swych domków przenośnych nawet na gody weselne.
Pozbawione skrzydeł, z nóżkami wątłemi i ociężałem ciałem, podobniejsze są do gąsienicy, aniżeli do dojrzałego motyla.
— Ależ to okropne! niesprawiedliwe! — zawołał lord, żywo dotkięty niedolą biednych koszówek.
— Jest to rzeczywiście bardzo smutne, stokroć smutniejsze niż mniemane upośledzenie kobiety, nad jakiem wzdychają niektóre myślicielki; ale, niestety, w historyi koszówek jest stokroć ciemniejsza karta. Posłuchaj, lordzie, końca ich historyi. Biedne koszówki, nie zaznawszy żadnej rozrywki w życiu, zostają matkami, i nie wychodząc ze swych koszyczków, umierają, Teraz następuje scena, na którą wolałbym zapuścić zasłonę, bo cała natura nasza wzdryga się w obliczu podobnej ohydy. Niewinne, tylko co wylęgłe z jajeczek liszki, zaledwie uczują pierwszy głód, rzucają się na zwłoki rodzicielki i tuczą się dopóty jej martwem ciałem, dopóki nie zostawią tylko twardej łupinki. Wtedy, widząc, że niema poco dłużej bawić w gnieździe rodzinnem, potworne istoty rozchodzą się w świat i przyjmują roślinny pokarm. Budują własne koszyczki, i znowu, jeśli są samiczkami, cierpią całe życie, aby swem ciałem nakarmić własne dzieci.