Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/330

Ta strona została uwierzytelniona.

znaną Przyczyną wszystkiego i nabiera głębokiego przekonania, że stworzony jest nie na to tylko, aby badał, — ale aby się dowiedział. Jestem też głęboko przekonany, że to, nad czem dziś próżno rozmyślam, przestanie być dla mnie kiedyś zagadką i musi się wyjaśnić. Tak, chce tego prawo rozwoju.
Żadne rozpaczliwe wołania „ignorabimus!” nie zachwieją mej pewności, powziętej w chwilach rozmyślania nad cudami przyrody!...
— Co widzę? Badacz much zamienia się nagle w filozofa­‑entuzyastę! Brawo! nie spodziewałem się tego. Sądziłem, że rozpamiętywanie drobiazgu zabiło w panu ciekawość do rozwiązywania prawd ogólnych.
— O, lordzie! chwile, w których z chłodnych przyrodników stajemy się niespodzianie zadumanymi filozofami, nie są bynajmniej rzadkiemi. Usiłujemy najczęściej wmówić w siebie, że rozum nasz nie buntuje się przeciw swej słabości, że wiemy dużo i właśnie tyle, ile powinniśmy wiedzieć, ale niezawsze się nam udaje to okłamywanie siebie samych.
Dawniej wstydziłem się metafizycznych dumań w szczerem polu, — zachwytów nad odkrytą łącznością zjawisk pozornie sprzecznych; dziś spostrzegam, że były to najpiękniejsze kwiaty mojej myśli, najrozkoszniejsze chwile życia. Trzymając w palcach mizernego robaczka, sięgałem myślą aż do gwiazd i usiłowałem przeniknąć tajemnice bytu. Czułem wtedy, że byłoby ograniczonością utrzymywać, iż iskierki naszej myśli nie mają żadnej łączności z Wszechmyślą, przenikającą świat cały, że pojawiają się po to, aby niebawem zagasnąć bez śladu i skutku, jak to utrzymuje pewna szkoła filozoficzna. Nie! ja wierzę, że iskierki te nie znikome, że będę kiedyś wiedział to, co mię dziś próżno zaciekawia, a nawet i to jeszcze, o czem teraz najsłabszego nawet nie mam przeczucia! Kiedy to nastą-