Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/344

Ta strona została uwierzytelniona.

jęciem. Na dowód, że mię zrozumiał, pokręcił trzy razy najwyżej umieszczoną częścią swego ciała, potem zamyślił się głęboko i nareszcie otworzył usta.
— Gdyby wśród ludzi podobne zachodziły stosunki — wyrzekł, — to „panowie świata” pojawialiby się zaledwie raz na dwieście lat... a w tych odstępach ziemię zaludniałaby wyłącznie płeć piękna. Nieprawdaż?
— Takby niezawodnie było... — odrzekłem.
— Ładnieby wtedy świat wyglądał! — zakonkludował, kiwając poważnie głową. — Adamów mogłyby ciekawe Ewy oglądać zaledwie na starych sztychach, w galeryach obrazów, obok portretów swych babek lub prababek, i ubolewać, że dopiero ich wnuczki będą mogły sprawdzić, czy mężczyźni nie są wytworem bujnej wyobraźni dawnych malarzy i autorów...
— Wojny mogłyby się odbywać tylko raz na lat dwieście... — dokończyłem; — raz na dwa wieki także spokój ziemi zakłócanym byłby scenami zazdrości...
Taką to pogawędką zajęci, oddaliliśmy się do lasu, aby korzystając z pogody, poczynić możliwie największą liczbę spostrzeżeń. Do wieczora zabawiliśmy na tej ekskursyi. O dokonanych obserwacyach nie będę ci prawił, bo staną się one niedługo przedmiotem rozpraw, jakie pomieszczone w specyalnych czasopismach, wywołają niemałą wrzawę w świecie naukowym.
Wspomnę ci tylko o krwawej scenie, jakiej byliśmy mimowolnymi świadkami. Na łodydze, na której obserwowaliśmy gromadkę mszyc i mrówek, usiadł tuż obok nas śliczny motyl tatrzański, Palesem zwany (Argynis pales). Imiennik rzymskiego bożka złożył świeżutkie swoje skrzydła bronzowe do góry i błysnął pięknemi oczkami, niby blachami z czystego srebra wykutemi i przybitemi na odwrotnej stronie skrzydeł. Jeszcześmy nie przyjrzeli się nadobnemu wychowańcowi