i nóg, że głowa jego odłącza się od ciała i ulatuje w przestrzeń.
Był zupełnie nieprzytomny.
Stało się wyraźnem, że się otruł czemś... ale czem? Pochwyciłem go za ręce, były suche i gorące. Czerwona twarz pałała i oczy dziwnie błyszczące znamionowały silne zatrucie.
Nie znając dobrze objawów, nie mogłem narazie domyśleć się rodzaju trucizny, a zresztą byłem bezsilny. Nietylko żadnego antidotum, nietylko choćby emetyku, ale nawet kropli wody nie posiadałem... Woda! wyraz ten rzucił nagle promień światła na straszną zagadkę.
Zrozumiałem, że lord Puckins musiał napić się wody zatrutej alkaloidem jakiejś jadowitej rośliny. Jedna setna część kropli wody, stojącej na liściu Bieluniu (Datura), Blekotu (Aethusa cynapium), Tojadu (Aconitum) Szaleju (Hyoscyamus) lub Pokrzyku (Atropa) wystarczała do wywołania w nas tych okropnych skutków, jakie u zwykłego człowieka wystąpiłyby dopiero po wypiciu kilku szklanek podobnej nalewki[1].
Straszne skutki przypadkowego zatrucia się temi roślinami powszechnie są znane. Bieluń np. w najwyższym stopniu rozdrażnia mózg. Zwykle człowiek po zatruciu tą rośliną dostaje gwałtownego obłędu, potem utraca na długo pamięć, a często ulega pomięszaniu zmysłów. Blekot wywołuje również gwałtowne szaleństwo lub straszne haluncynacye — a później paraliż.
Pokrzyk, zwany inaczej wilczą jagodą lub belladonną. jest ze wszystkich trucizn najgwałtowniejszą, a skutki sprawia podobne do wyżej opisanych z pewnemi charakterystycznemi zmianami, wielce przypominającemi objawy wścieklizny.
- ↑ Pomimo słabej rozpuszczalności niektórych alkaloidów w wodzie jeszcze taka ilość mogłaby zawierać około 1 grama — trucizny.