Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/372

Ta strona została uwierzytelniona.

że bezwzględną szybkością przewyższają one rączość lokomotywy.
Co się tyczy ważek, słynny Leuwenhock był raz świadkiem wyścigów ważki z jaskółką w zamkniętym, obszernym budynku. Przez całą godzinę trwała zawzięta gonitwa, obie istoty bez odpoczynku w gwałtownych, a zręcznych zwrotach pruły powietrze i hyżej jaskółce nie udało się pochwycić zdobyczy.
Po tem co tu powiedziałem zrozumiesz, że czteroskrzydły pegaz unosił nas faktycznie z szybkością znacznie przewyższającą bieg najpośpieszniejszych pociągów kolei żelaznej, ale nie będziesz miał jeszcze właściwego wyobrażenia o względnej szybkości tej podróży. Dopiero gdy porównasz drobność ciał owadzich z wielkością ptaków, zrozumiesz, że lot naszej ważki wielokrotnie przewyższał lot ptaków: Łatwo nawet obrachować ten stosunek.
Jeśli np. koń zwyczajny ubiega w pewnym czasie 100 łokci, to koń dziesięć razy mniejszy, przy tejże samej ilości kroków, ubiegłby tylko 10 łokci, zaś sto razy mniejszy konik zaledwie jeden łokieć. Jeśliby się tedy zdarzyło, że taki sto razy mniejszy koń biegłby razem z dużym, dowodziłoby to, że posiada sto razy większą hyżość.
Stosując tę zasadę do owadów, zrozumiemy, że trzmiel, ścigający się z jaskółką, faktycznie jest od niej bystrzejszym o tyle, o ile mniejszym.
Stosując tę samę zasadę do naszej ważki, a raczej do jej przypadkowych jeźdźców, nie minę się z prawdą, twierdząc, że szybkość, z jaką pruliśmy powietrze, przenosić musiała 30 mil naszych na minutę!!! Dziw doprawdy, że pęd powietrza nie udusił nas w tak szalonym biegu. Zdaje mi się, że nawet w XXI‑m wieku nasi pra­‑pra­‑wnukowie nie będą prędzej szybować na swoich udoskonalonych „błyskawicznych balonach.”

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .