co wtedy będzie ze mną? Zamyśliłem się ze smutkiem nad ponurą perspektywą, ale wnet otrząsnąłem się z nizkiego egoizmu. Odezwało się sumienie: Jakto, ty myślisz o sobie i o ambitnych celach własnych w chwili, gdy przyjaciel kona?
Słońce właśnie zachodziło. Odpiąłem bez namysłu trzos, usadowiłem Anglika na śniegu i wlałem przemocą drogocenny płyn przez zaciśnięte zęby. Potem ukląkłem na śniegu, podtrzymując omdlałą jego postać.
Stało się. Jeśli ten heroiczny krok nie pomoże — zginiemy obadwaj!..
∗
∗ ∗ |
Trzymając przyjaciela w objęciach, wpadłem sam w odrętwienie i anim spostrzegł, jak stracił on chorobliwą cerę i przyszedł do normalnego stanu. Ocknąłem się dopiero na głos Puckinsa, szczękając od zimna zębami.
— Gdzie jesteśmy? — zapytał, zataczając wzrokiem dokoła: — cóż znaczy ten cukier lodowaty?
— Ot! śnieg! nic osobliwego, ale powiedz‑że, milordzie, jak się czujesz?
— Doskonale! Przespałem się po królewsku, zimno mi tylko cokolwiek. Nie pamiętam, zkądeśmy się tu wzięli?
— Opowiem ci wszystko — odrzekłem, — ale wstawajmy, bo czas nam w drogę.
Lord Puckins zerwał się lekko na nogi i żwawym krokiem podążyliśmy po zlodowaciałej skorupie. Anglik z powodu ciemności nie spostrzegł jeszcze swej przemiany. Dopiero, gdyśmy zeszli na granity, poczuł, że jest już normalnym człowiekiem. Nie wyobrazisz sobie, jak go to odkrycie rozgniewało i zmartwiło, szczególniej zaś, gdym mu opowiedział ostatnią przygodę.