Omyliłem się jednak, był to tylko mały przystanek w celu zaczerpnięcia nowego zapasu sił, poczem, jak lokomotywa, zaopatrzona w nowy zapas wody i węgla, sypnął iskrami wymowy...
Zrezygnowany na wszystko, nie przerywałem już i słuchałem w milczeniu wuja, który, jak pochodnia na wietrze, rozgorzał szlachetnym zapałem. W toku przemowy postanowił mi okazać egzemplarz, który go tak ucieszył. Zrozumiałem, że nie łatwo przyjdzie ugasić tę pochodnię, posłuszny więc, poszedłem obejrzeć nieszczęsną muchę, która odtąd miała nosić nazwisko swojego mordercy.
O ironio! jakie czasem płatasz figle!
Lekkomyślny zabójca poczuł głębokie współczucie, ale zarazem i żal do ofiary, zatkniętej i zesztywniałej na szpilce.
— Czemużeś wleciała do mej siatki, nieszczęsna mucho!? Żyłaś sobie spokojna, szczęśliwa i wesoła. Żaden uczony i żaden pająk o tobie nie wiedział... a teraz! skończyły się piękne dni twoje... Staniesz się przedmiotem ciekawości i rozmów; wizerunek twój, jak złoczyńcy jakiego, rozeszlą po szerokim świecie; będą cię mierzyć i oglądać; będą szukać wszędzie, szpiegować: czy i co jadasz, wiele i kiedy pijasz, co robisz, gdzie latasz, — jednem słowem — zginęłaś, biedna mucho! Zatrują ci żywot dotąd spokojny i cichy... I to ja, ja jestem mimowolnym sprawcą twego czarnego losu!...
Wpadłem w ponurą zadumę.
Przypomniał mi się nieszczęśliwy komar, którego tragiczny zgon tak wymownie opisał Brodziński[1]:
- ↑ Naśladował on ludową piosenkę, bardzo powszechną w całym kraju i znaną w rozlicznych wersyach. W kaszubskiej wersyi np. brzmi ona jak następuje: