Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

Naraz zerwałem się. Nad uchem zabrzmiał mi głos d‑ra Muchołapskiego, podniesiony do najwyższej potęgi.
— Szczęśliwy śpiochu! Dziś skończę przegląd twych owadów. Czuję: że w twoim rogu obfitości znajdą się jeszcze ciekawe rzeczy.
Z temi słowy sięgnął wuj do pudełka, ponownie wyjmując i oglądając okazy.
Cóż mnie to może obchodzić? — pomyślałem, usiłując powrócić do zaczarowanego raju marzeń. Nie chcąc wujowi przeszkadzać w zachwycaniu się wdziękami dwuskrzydłych Ładnotek, Połyśnic, Pstroczek[1] i Bóg wie nie jakich tam rusałek, usadowiłem się jak mogłem najwygodniej do... marzeń, wtem o uszy moje obił się nowy okrzyk, tym razem okrzyk podziwu o niezwykłem brzmieniu.
Spojrzałem na zapalonego muchołapa. Cała jego postać znamionowała teraz najwyższy stopień zdumienia, a drżąca ręka trzymała jakąś muchę, zatkniętą na szpilce.
Masz tobie! — pomyślałem, — pewno jakiś nieznany gatunek. Dziwne mam szczęście do owadów. Same osobliwości wpraszały się do mej siatki!
Pytam o powód wzruszenia, ale żadnej nie otrzymuję odpowiedzi. Wuj jakby ogłuchł, skupiwszy całą duszę w zaiskrzonym wzroku.
— Co to jest? co to jest?! — wołał, zmieniając co sekunda pozycyę i obracając muchę na wszystkie strony.

Naraz pochwycił gorączkowym ruchem lupę i spojrzał przez szkło na zdobycz. Patrzył przez kilka sekund nieruchomo, potem wyprostował się jak automat, a szkło wypadło mu z bezwładnej ręki, rozbijając się z hałasem na posadzce.

  1. 1) Callicera; 2) Psila; 3) Ocyptera.