— Jakto? i jeszcze pytasz? Przyjrzyj się lepiéj i mów, co dostrzegasz, mów jak na spowiedzi, bo to przechodzi wszelkie pojęcie!...
Teraz zacząłem się seryo obawiać o zdrowie kochanego wujaszka. Widocznie był nieprzytomny.
— Otóż to skutki przeciążenia umysłowego — pomyślałem sobie. — Umysł pracuje, wysila się, aż coś w nim pęknąć musi, niby zbyt naciągnięta sprężyna. Kilka kropel krwi w mózgu zadużo i naraz cały kunsztowny aparat zepsuty... Oj! ta nauka!
Te i tym podobne uwagi czyniłem sobie w duszy, przyglądając się z niepokojem płaskiej okruszynie wielkości dwóch ziarnek maku, wiszącej na cienkim, niby pajęczyna, włosku. Powiedziałbym, że ją ktoś naumyślnie tam zawiesił.
Aby coś rzec, zakomunikowałem wujowi moje spostrzeżenie.
— I mnie się tak zdaje — odrzekł, — ale czy nie dostrzegasz na białem tle, prążków, niby wierszy? Pod lupą dokładnie je odróżniłem... To jest pismo ludzkie!
— Pismo?... — powtórzyłem przeciągle, a obawa o rozum wujaszka wzrosła w tej chwili.
Twarz moja musiała wyrażać podziwienie, połączone z niedowierzaniem, bo wuj dostrzegł to i zawołał niecierpliwie:
— Wszak wzrok mam dobry! Czarne prążki zdają się być wierszami pisma!
— Ale zkąd pismo na tej odrobince? Jaka ręka zdolna je była nakreślić? — zawołałem zrozpaczony.
— To prawda! Jestem więc w gorączce.
— I ja tak sądzę... — odparłem nieostrożnie, a poprawiając się, począłem przekonywać, że to złudzenie, że to jest jakiś pasorzytek, uczepiony u zwłok muchy, na pajęczej niteczce, przypadkiem namotanej na jej nóżkę. W duszy zaś silnie zaniepokojony ekscytacyą wuja, postanowiłem jaknajprędzej sprowadzić lekarza.
Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.