Ta strona została uwierzytelniona.
— Co wy, Grzegorzu, wygadujecie? Nie rozumiem was zupełnie. Powiadacie, że pan wyjechał. Cóż w tem dziwnego? Wszak co rok to czynił. Wróci i koniec!
Grzegórz, który stał przedemną, jak wcielenie żałoby, wstrząsnął przecząco głową.
Po chwili pismo znalazło się w moich ręku...
Poczciwiec zaczął mię już bawić.
— Więc nie powróci? — zacząłem, uśmiechając się pod wąsem, — zkądże taki wniosek, zapewne w żarcie wam to powiedział?
— Broń Boże, tego nie mówił, ale się ja po wszystkiem co zaszło, dorozumiewam.