Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

„Przyjaciele!
Piszę, jakby nie z tego świata, przez posłańca, jakiego nikt jeszcze nie używał do posług pocztowych, przez muchę, jaka w mej obecności narodziła się z poczwarki. Podczas, gdy twardniała i prostowała swe skrzydełka, zdążyłem list umocować u jej nóżki.
Niepewny to poseł, ale gdy niema lepszego, muszę mu powierzyć na los szczęścia pamiętnik i prośbę o ratunek.
Jestem przekonany, że nie dojdzie on rąk ludzkich, że połknie go wraz z posłańcem ptak owadożerny, lub zginie w inny, podobnie marny sposób. Zresztą choćby nawet pismo moje w ludzkie dostało się ręce, któż pozna się na niem, kto domyśli się w drobnym proszku listu — proszącego o ratunek?
Może więc nawet wtedy, gdy mucha schwytaną zostanie, list niniejszy długie lata spoczywać będzie w muzeum, niepoznany i dopiero po mojej śmierci jakiś przenikliwy szperacz dostrzeże go i odcyfruje pod mikroskopem!
Ja już długo nie zabawię na ziemi. W najlepszych okolicznościach wytrwam może do jesieni. Z pierwszym mrozem śmierć moja w śniegach tatrzańskich stanie się nieuniknioną. Znam swe położenie i godzę się z niem, honor jednak mój (należę bowiem do „Stowarzyszenia anti­‑samobójców”) nakazuje mi ratować się mimo słabych widoków ocalenia. Temu więc, kto niniejszy list znajdzie i odda na ręce sekretarza klubu Ekscentryków, polecam ostatnią wolą wypłacić 10,000 funtów szterlingów i przedstawiam go niniejszem na honorowego członka naszego stowarzyszenia. Premium ma być oddane okazicielowi bez względu na to, kiedy się zgłosi. Gdyby list w tym jeszcze roku wpadł w ręce ludzkie, proszę o przedsięwzięcie energicznych poszukiwań, według wskazówek jakie niżéj zamieszczam.