Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

skich, a w wolnych chwilach polowałem na słonie, bawoły i grzechotniki.
W tych wycieczkach zbierałem wszystko, co się odnosiło do przeszłości człowieka i narodów, a ponieważ i tu uginałem się pod brzemieniem szczęścia, stałem się wkrótce panem cennej kolekcyi, mogącej rzucić niejakie światło na zamierzchłą przeszłość człowieka...
Mógłbym tą drogą zbiór mój uczynić najbogatszym w świecie, gdybym chciał przyjmować wszystko, czem mię obdarzano. Ofiarowywano mi niekiedy nieocenione przedmioty. Posiadacz np. pamiątkowego rewolweru, z którego Kain zabił Abla, oddawał mi takowy (jak zapewniał za pół darmo), za 500 funtów. Dałbym mu z przyjemnością upragnioną sumkę, ale ponieważ, przy mojem szczęściu zazdroszczonoby mi nieoszacowanego nabytku, lubo z żalem, nie mogłem się odważyć na kupno narzędzia pierwszej zbrodni ludzkiej.
Otóż zbliżam się do opisu mej głównej przygody.
Między innemi zabytkami przeszłości, poszukiwałem przedwiekowych rękopisów w świątyniach staroindyjskich. W czasie tych poszukiwań, pewnego razu poznałem się z bogobojnym, a sławnym z biegłości w magii fakirem, zamieszkałym w okolicach Bombaju. Miałem nieszczęście uratować mu życie, zabijając panterę, jaka uśpionego wśród lasu zwęszyła i miała za chwilę spożyć na pierwsze śniadanie.
— Synu Wielkiej Brytanii! — odezwał się wzruszonym głosem, gdy obudzony strzałem, zrozumiał, co się stało. — Ta pantera, nie groźna dla mnie czuwającego, przecięłaby pasmo dni moich we śnie. Jestem Nureddinem synem Hakima Dżowahara Nureddina i zarazem twoim dłużnikiem. Przyjm gościnę w moim domu, a nie pożałujesz tego. Pokażę ci to, czegoś może je-