Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż ten właśnie wypadek zaszedł, — podchwyciłem śpiesznie. — Racz pan mię posłuchać.


Muszę pana uprzedzić, że godzina obecna nie jest u mnie godziną przyjęć...

Sir Biggs skinął mi w milczeniu ręką, zapraszając abym usiadł i, odłożywszy na bok przyrząd gimnastyczny, z wielką powagą zagłębił się w fotelu. Następnie, pocierając ręką starannie wygolony podbródek, zamknął oczy, co zapewne miało oznaczać, że skupił już ducha i gotów słuchać, co powiem.
— Czy pan wierzysz, że są na świecie rzeczy, o których się nawet filozofom nie śniło? — zacząłem, siadając na wskazanem sobie przez gospodarza krześle. Głos mój był trochę niepewny, a wzruszenie malowało się zbyt widocznie na mej twarzy.
Sir Robert, usłyszawszy tak dziwny początek rozmowy, podniósł powieki i spojrzał na mnie z pod oka, nie okazując żadnego zdziwienia.
— O tak, bywają, czytałem to w Szekspirze, — odrzekł, a zamykając oczy, znowu czekał, co dalej powiem.