— W takim razie bądź pan gotów, jedziemy natychmiast!
— Daruj pan, ale nie rozumiem jeszcze, w jakim celu mamy odbyć tę podróż.
— Nic nie szkodzi, zrozumiesz pan później. Czasu już niema, objaśnię pana zatem w drodze, a teraz śpieszmy! Ach! jeszcze jedno zapytanie: Mocen pan jesteś otworzyć kufer, zanumerowany cyfrą 5875?
Sir Biggs, poszukawszy w papierach, wyjął notatkę jakąś i począł ją żywo przeglądać.
— Nr 5875! jest! zapieczętowany własnym sygnetem! — mruczał. — Nie! nie mam prawa! — wyrzekł, składając notatkę na dawne miejsce.
— Nie możesz pan? W takim razie, w imieniu lorda ja pana upoważniam, bo od tego zależy życie pańskiego klienta. Jeśli łaska, jedźmy natychmiast!
Sir Biggs spojrzał na mnie podejrzliwe z pod namarszczonych brwi.
— Przepraszam, ale mi się to wszystko coraz dziwniejszem wydaje, — wyrzekł po krótkiem milczeniu. — Pozwól pan, że ja z kolei zapytam, czy masz pan dowody, zarówno stwierdzające słowa pańskie, jak upoważniające do rozkazywania mi w imieniu lorda Puckinsa.
— Oto dowód! — odrzekłem zimno, wyjmując starannie owinięte maleńkie pudełeczko, zawierające list lorda.
Sir Biggs otworzył kasetkę i nie dostrzegł zrazu mikroskopowego listu, spoczywającego na czarnym aksamicie, szczelnie przykrytego szkiełkiem od zegarka.
— Pudełko próżne! — zawołał, wzruszając ramionami.
— Nie dziwi mię opinia pańska — odrzekłem na to, — dokument mój nie należy bowiem do rzędu tych, jakie masz pan sposobność codzień studyować, ale jednak powtarzam, że w tem pudełeczku spoczywa jedy-