warunkiem, że natychmiast po przybyciu do Puckinstone, gdzie znajdują się najlepsze mikroskopy lorda, stwierdzę dowodnie prawdę słów moich.
Nie będę ci opisywał naszej podróży, w ciągu której ostrożny Anglik nie mógł pozbyć się myśli, że jedzie z podejrzanym awanturnikiem, albo skończonym waryatem, i odpowiednio lokował się w dorożce i wagonie.
Ciekawą była chwila, gdy podejrzliwy Anglik rozpoznał pod szkłem powiększającem charakter pisma swego klienta. Chwycił się wtedy za głowę i nie mógł wyjść ze zdumienia. Potem jął mię przepraszać za niedowierzanie i stał się już posłusznym, jak dziecko.
— Co czynić, co czynić? — pytał gorączkowo. — Radź pan, bo ja głowę tracę!
— Bardzo chętnie, — odrzekłem ze spokojem, — mam już nawet plan, ułożony w drodze.
— Mów pan, na wszystko się zgadzam!
— A więc najprzód trzeba znaleść flaszeczkę, pomieszczoną w kufrze, zanumerowanym cyfrą 5875. Potem jedziemy odszukać lorda.
— Zgoda! ślusarz natychmiast przybędzie, ale pozwól pan, że ośmielę się wyrazić odmienne nieco zapatrywanie na porządek akcyi. Zdaje mi się, że przedewszystkiem powinno nam chodzić o odszukanie lorda. Flaszeczka może być na drugim planie, będzie ona potrzebną dopiero, gdy znajdziemy lorda.
— Mylisz się, drogi panie, — odrzekłem. — Bez niej ocalenie pańskiego przyjaciela jest niemożliwem. Dopóki drogocenny flakon nie znajdzie się w mych ręku, nie mamy nawet po co ruszać się ztąd.
— A to dlaczego? Pojmuję wprawdzie, że egzystencya lorda byłaby gorszą od śmierci, gdybyśmy cudownej flaszeczki nie odnaleźli, ale przecież druga podobna leży wśród gór. Choćby tedy przyszło nam przetrząsnąć każdą piędź ziemi, flakonik musi się znaleźć!
Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.