— Krajobraz wygląda mi na Dewoński, — odezwał się wreszcie, stając niespodzianie przed lordem Puckinsem.
— Mało mię obchodzi rodzaj roślinności tutejszej, — odrzekł anglik, — ale powiedz mi profesorze, czy poznajesz okolicę? — Czy prędko wyjdziemy z tych oryginalnych zarośli, aby przed zachodem dostać się do wioski?
Profesor jakby ze snu zbudzony, obrzucił powłóczystem spojrzeniem wysoką postać lorda i utwił wzrok w jego oczach.
— Jeśli ten las jest dewońskim, — odezwał się dobitnie, — o czem zresztą najmocniej wątpię, tedy stało się z nami coś nadzwyczajnego...
— Zbłądziliśmy zapewne bardzo?
— Jeśli to las dewoński — tedy nie zbłądziliśmy wcale, — ale powtarzam stało się coś niewyłómaczonego.
— Nie odpowiadasz wprost, profesorze!
— Bo nie mogę! bo nic nie rozumiem, a choćbym rozumiał, to nie chcę rozumieć... chcę wątpić! wybuchnął nagle geolog, podnosząc głos za każdem zdaniem. Bo gdybym przestał wątpić...
— To co?
— To bym powiedział, że... że żaden z was zakładu nie wygra, że nie spotkacie nie tylko bośniaczki, ale żadnej ludzkiej istoty! Choćbyście obeszli całą ziemię dokoła!
— Oho! ho! unosisz się.
— Tak jest! — przerwał geolog z mocą. Nie spotkacie nietylko stada, ale nawet najmarniejszej myszy!
— Cóż znowu! uspokój się drogi przyjacielu, jesteś rozdrażniony...
— Mam być spokojnym, gdy nie wiem, co się ze mną dzieje! Czy tylko zmysły mię łudzą, czy też mózg uległ katastrofie. Wczoraj znalazłem Asaphusa sylurskiego, dziś znowu wszystko wygląda tak, jakbyśmy byli w dewońskim świecie. Czy wiesz, że wczoraj ten las jeszcze nie egzystował?
— Co mówisz?
Mówię, że jeśli Asaphus był prawdziwym, to wczoraj wcale nie było lasów na ziemi. Od wczoraj do dziś upłynęły miliony lat! A w morzach, miały czas wytworzyć się osady na 20,000 stóp grube! Ale wolę o tem nie myśleć, bo głowa mi pęknie!
Lord Puckins nic nie odrzekł. Znać było, że czyni wysiłki, by nie wybuchnąć. W milczeniu upłynęła długa chwila.
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.