— O twojem przypuszczeniu.
— Nie prawdzaż, że się potwierdza znakomicie?
— Nie wiem! jestem w chaosie, dotąd nie rozumiem, co się z nami dzieje.
— Więc powtarzam, daj pokój rozmyślaniom. Wyjaśni się to prędzej, czy później. Niemogąc nic odmienić, lepiej przyjmij fakt jakim jest i nie traćmy czasu.
— Cóż zamierzasz czynić?
— Przedewszystkiem pójść ztąd. Lubię ruch, lubię nowe widoki, a przyznasz sam, że to nie lada osobliwość przechadzać się po prawdziwym węglowym lesie. Szczególniej tobie, jako przyrodnikowi, powinno się to dyablo uśmiechać. Ręczę, że niejeden z twych kolegów oddałby pół życia za podobną przyjemność, a ty kwasisz się niewiem po co?
— Głową muru nie przebije — zawyrokował z przekonaniem Stanisław.
— Ile też lat upłynąć mogło od Syluru do Dewonu? — zapytał po chwili anglik.
Profesor zapomniał od razu o swym kłopocie. Uśmiech nawet blady przewinął się po jego wargach.
— Nie jesteś nic a nic ciekawym, lordzie, — odezwał się.
— Albo co?
— Zadajesz jedno z najtrudniejszych zapytań w geologii, tak lekko, jakbyś pytał: która też w tej chwili godzina?
— Zależy mi bardzo na możliwie dokładnej odpowiedzi, a zresztą, od czegóż jesteście, moi panowie. Czyż może tylko od tego, aby wam składano hołdy i podziwiano mądrość tak doskonałą, że na cztery zapytania, trzy razy odpowiadacie: «to jest zbyt ciemne,» albo «co do tego, niema jeszcze zgody.»
— Za co mnie dręczysz, lordzie?
— Właśnie za tę waszą wstrzemięźliwość w zdaniach, jeśli nie za coś... gorszego.
Geolog spoważniał.
— Za coś gorszego?... — powtórzył. — Prawdę rzekłeś. Nauka nie ma na twe pytania odpowiedzi! Może tylko zapewnić, że czas ten jest długi.
Anglika rozbroiła rezygnacya uczonego.
— Jeśli nie możesz profesorze podać cyfry lat zupełnie ścisłej, wymień przybliżoną, ale podaj jakąś, inaczej wypadnie mi uznać waszą geologię w samej rzeczy za niemowlę...
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.