oczyma, potem skierował głowę na prawo i pozostał tak długą chwilę jak skamieniały. Ziewnął wrzeszcie przeciągle, a tak szeroko, że można było przez ten czas dokładnie obejrzeć białe, zlekka tylko zaróżowione wnętrze paszczy, i nie zmieniwszy bynajmniej niewygodnej pozycyi, powrócił do przerwanej drzemki. Nie zdjął nawet łapy, którą trzymał opartą na łbie sąsiada. Można to było wziąć za poufałość albo pieszczotę, do jakich są zdolne nawet najdziksze zwierzęta ssące, ale tutaj był to prosty przypadek.
Gad nie troszczył się bynajmniej o sąsiada, łeb jego był dlań taką samą obojętną podporą, jaką byłby pierwszy lepszy kamień lub konar łuszczydła.
— Patrzaj na tego, łuską okrytego zwierza, — rzekł tymczasem paleontolog, dostrzegając innego drzemiącego gada. Jest to najmłodszy syn ziemi, świetna latorośl, wykwitła na obumierającym pniu skrzekogadów. Gdy pień z każdym tysiącem lat chyli się ku upadkowi, latorośl przeciwnie rozrasta się i zajmie niebawem naczelne miejsce w łańcuchu zwierząt kręgowych.
— Cóż to za jegomość? — zapytał lord Puckins.
— Jest to Proterosaur, prawdziwy dygnitarz ziemi. Jako prawy gad łączy w sobie cechy znanych ci, lordzie, jaszczurek, żółwiów i krokodylów, które zjawią się później. Z jego rodu wyjdzie znaczna ilość ważnych w historyi ziemi gatunków gadzin, a kiedyś, w bardzo dalekiej przyszłości, z potomków jego potomków w prostej linii rozrodzi się barwny świergotliwy ród ptasi.
— Ho, ho! — zauważył lord Puckins, to nie lada figura. O jaszczurki i krokodyle mniejsza; ale gdy pomyślę, że mam przed sobą praszczura cudnego słowika, miluchnych jaskółek... wspaniałych orłów...
— Smacznych bażantów, tłustych gęsi... — dodał Stanisław.
— To przyznać muszę, że w żyłach tego potworka płynie krew szlachetna.
— Proszę pana profesora, — przerwał nagle Stanisław — jeżeli się nie mylę, to żaby są także blizkiemi krewniakami tego Pro... pro... tazo...
— Proterosaura!
— Właśnie!
— Nie należą one wcale do jego rodu. O tyle tylko mogą się poczytywać za krewniaków, o ile nadaje im do tego prawo wspólne pochodzenie od Skrzekogadów, — odrzekł geolog.