Mimo to geolog zachował dużo zimnej krwi. Nieomieszkał on pocieszać Stanisława twierdzeniem, że nie stało się nic nadzwyczajnego.
— Dziwne to jednak — odezwał się lord Puckins — że tak pospolite na ziemi zjawisko, działa zawsze jednako silnie na nerwy ludzkie. Jeśli nikt nie dziwi się gdy pioruny biją lub grad pada, tak samo nikogo nie powinno zbytnio przerażać, gdy w skorupie ziemskiej zachodzą od czasu do czasu maleńkie a nieuniknione, jak powiadasz, profesorze, rujnacye... Obrachować już trudno ile ziemia przetrwała tego rodzaju wypadków i przetrwała szczęśliwie. Czytałem niedawno statystykę trzęsień. Kluge naliczył w ciągu lat czterech[1] w samej Francyi, Hiszpanii i Włoszech 4,620 trzęsień, to jest średnio 577 na rok. Heim przyjmuje średnio dwa «przyzwoite» trzęsienia ziemi na każdy dzień. W Grecyi w ciągu 20 lat (1858—78) było 1,100 trzęsień, w Niemczech zaś i w Austryi od 1805 do 80-go blizko 400. A ileż zaszło w krajach nieucywilizowanych? Choćby jednak było tylko jedno znaczniejsze na rok, to już wypadnie, że powierzchnia ziemi miliony razy ulegała większym wstrząśnieniom. Powinnibyśmy się tedy już przyzwyczaić!
— Jak raki do gotowania! — szepnął chmurno Stanisław.
Świat mezozoiczny.
Biedny ten świat Tryasu!
Złote promienie wschodzącego słońca oblały purpurą niebo, a puszcza zaświeciła weselem swych błoń, lasów i wodnych zwierciadeł.
- ↑ Od 1850—1854 r.