wej długości[1]. Dopiero drugiej nocy mieliśmy wspaniałą zabawę.
Szukaliśmy konia rzecznego zapamiętale, nie wiedząc, że i on rad był się z nami zobaczyć. Obie też strony wielce się ucieszyły ze spotkania. Hipopotam rzucił się ku naszej łódce z większą żywością, aniżeliby tego po ciężkiem cielsku jego można się spodziewać, my zaś posłaliśmy kule w sam łeb potwora. Raniony dosięgnął w mgnieniu oka naszej łupinki i zgrabnym ruchem szczęk zgruchotał pięć desek w boku łodzi. Zanim łódka zatonęła, plunęliśmy mu jeszcze na pożegnanie w oczy parę nabojów, następnie znaleźliśmy się w wodzie. O! bardzo dobrze te chwile pamiętam. Rzadko kiedy się tak dobrze bawiłem, jak wówczas. My do brzegu, a świnia rzeczna z chrapaniem za nami. My przez ciernie i kolące gałęzie mimozy, i ona za nami. Tak w ciemnościach bawiliśmy się w chowanego może z pięć minut, a może z dziesięć, zanim dopadłem bezpiecznego schronienia.
Tam dopiero zrozumiałem, że łatwiej gruboskórnemu hipopotami przedzierać się przez mimozy i haczykowate ciernie nabaku, aniżeli człowiekowi. Z mego ubrania zostały tylko malownicze strzępy, ufarbowane na czerwono, a ręce i odkryte części mej cielesnej powłoki pozbawione były skóry. Wesoła to była zabawa!
— Nie zazdroszczę, — odezwał się Stanisław. — A zabił pan przynajmniej zuchwalca?
— Nie miałem nawet tej przyjemności. Nicponia osłabłego od upływu krwi dobił dopiero mój gospodarz, nubijczyk, zawołany myśliwy. Podarował mi potem cztery potężne kły potwora na pamiątkę polowania. Ale że pamięć mam dobrą, przeto trzy zęby oddałem mu napowrót. Z jednego tylko, krzywego jak u dzika, a ważącego 5 kilogramów, kazałem zrobić wieszadło do szlafroka. Ile razy zawieszam na tym haku ubranie, tyle razy przypominam sobie, że o mało nie zawisły na niem mięśnie mego ciała. W parę lat potem miałem szczęście widzieć całą rodzinę hipopotamów na lądzie. Rzadki to traf, bo koń rzeczny jedynie w bezludnych puszczach pozwala sobie na drzemkę dzienną, w lesie, zwykle zaś przesypia cały dzień w rzece, pływając machi-
- ↑ Ważącego 2,500 kilogramów.