nalnie z nozdrzami jedynie wystawionemi nad wodę. Przodem kroczył wtedy stary samiec. Na wzór dzika podnosił co chwila łeb monstrualny i bezmyślnemi oczkami wodził po gałęziach drzew.
Wśród myśliwskiej gawędy, ani opatrzono się, jak purpurowe blaski wschodzącego słońca zajrzały przez konary.
Paleontolog zabrał się do określenia epoki. Chwila była niezdecydowana. Hipopotamy do dziś dnia żyją. Łatwo też było przypuścić, że nadszedł kres wędrówki z przeszłości ku teraźniejszości.
Należało jednak przekonać się, czy hipopotamy, których ryk rozlegał się po lesie, były współczesne z człowiekiem, czy jeszcze trzeciorzędowe.
Roślinność nie dawała rozstrzygających wskazówek. Mało ona była różną od współczesnej flory południowej Europy. Jeden tylko świat zwierzęcy mógł dać objaśnienie, ale oprócz owadów oraz kosmopolitycznego ptactwa, nie zauważono zwierza, któryby wyraźnie scharakteryzował swą obecnością miejscowość i epokę. Przedzierano się przez moczary i sieć szeroko rozlanych małych rzeczek i strumyków. Wreszcie napotkano kilka powalonych pni drzewnych. Nie obalił ich wicher, nie padły od starości, bo zdrowe pniaki sterczały jeszcze z pośród mchów i paproci, białe zaś drewno nie miało czasu zczernieć od grzybków i porostów. Boczne konary były poobcinane tak gładko, jakby je kto oddzielił piłą lub siekierą.
— Nareszcie jesteśmy wśród ludzi! — zawołał Stanisław.
Geolog oglądał kłody.
— Świeży budulec! — prawił uradowany sługa. — Gdzie zaś jest budulec, tam muszą być ludzie.
— Muszą być cieśle, — poprawił Przedpotopowicz.
— Wszystko jedny!
— Niekoniecznie! Twoi cieśle mają po cztery nogi.
— Cóż znowu?
— Tak, tak mój drogi. Drzewa te podciął jeden z najmądrzejszych obecnie na ziemi ssaków. Nie umie on porządnie nawet chodzić, a mimo to jest panem życia każdego drzewa w pobliżu wód. Pływa jak ryba, mieszkania ma podwodne, żywi się jednak roślinnością lądową, a co dziwniejsza, nie tą, którą mu nastręczają zioła i trawy, ale sięga właśnie po młodą korę, gałązki, pączki i liście drzew wysokich.
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.