Te gniazda podziemne bardzo schludnie utrzymane i wysłane suchym mchem, trawą i sitowiem, są sypialnią pary, w niej także młode na świat przychodzą, oraz przechowują się zapasy żywności na zimowę porę. Zoolog, wtajemniczony w stosunki bobrów, wie jaką nadzwyczajną odznaczają się te zwierzątka solidarnością, jak nad budową chaty pracuje wprawdzie tylko rodzina, która ma w niej zamieszkać, inne zaś bobry nigdy jej nie pomagają, jak za to wszelkie prace około podwyższania, albo naprawiania tamy dokonywają się wspólnemi siłami całej osady, a gorliwość i liczba robotników wzrasta w miarę rzeczywistej potrzeby. W nagłych wypadkach, gdy zagraża powódź, albo niepożądany spadek wody, wszystkie pracują bez wytchnienia przez całą noc i dokonywają dzieł iście zdumiewających.
Lubią bowiem, aby woda zawsze stała w osadzie na jednym poziomie, a przyroda kapryśna darzy ich na przemian, to zbyt wielką ilością wody, to znów niespodziewaną suszą. Raz tedy trzeba otwierać szluzy, drugi raz zatykać wyłomy, sprawione przez rwące fale. A ileż to jeszcze trudów pokonywać trzeba przy sprowadzaniu budulca! Podcięte drzewo upadło zbyt daleko od rzeki. Trzeba ciężkie kloce ciągnąć po ziemi, albo zalewać, celem spławienia takowych. Gdy niemożna zalać, zaprzęga się kilka bobrów do jednego klocka i zgodnie spychają ciężar na niższe miejsca. Gdzie można sprowadzić wodę, kopią poprzeczne kanały, aby budulec lekko spławić do miejsca przeznaczenia. Czasami, gdy brakuje już drzewa w blizkości, bobry płyną o pół mili w górę lub dół rzeczki, tam ścinają pień, członkują go i spuściwszy na wodę, holują zręcznie do osady.
Do całej tej roboty używają potężnych siekaczy (zębów) i przednich łapek. Do pływania bowiem wystarczają im tylne nogi i łopatkowaty ogon, zastępujący ster.
Mimo tylu i tak ciężkich zajęć, czujne są nadzwyczajnie i najbystrzejszemu zwierzowi nie dadzą się podejść. O zbliżającym się zwierzu wiedzą, gdy jest jeszcze daleko, bo rozproszeni po okolicy mieszkańcy osady świstem ostrzegają zdaleka towarzyszów o każdym podejrzanym szeleście, a sygnały takie, udzielane z odległości, w mgnieniu oka dochodzą do wioski i mieszkańcy mają się już na ostrożności. Za najmniejszem niebezpieczeństwem zawieszają najbardziej gorączkową czynność i wszystkie bobry bez szmeru kryją się pod wodą.
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/197
Ta strona została uwierzytelniona.