Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

kojem myśliwca długość plioceńskiego słonia, Stanisław zaś oglądał z brutalną ciekawością okrutnie pogruchotane cielsko kota.


Zyrafy.

— Dobrze mu tak, zbrodniarzowi! — odezwał się z błyszczącym od oburzenia wzrokiem.
Geolog zwolna się odwrócił i popatrzył mu w zaiskrzone oczy.
— Źle mówisz! Cóż ten kot wspaniały winien naprawdę, że natura wypiastowała go na krwi ciepłej? czy winien że żołądek jego trawi i upomina się ciągle o krew nową? Czem gorszym jest ten krwiożerca od spokojnego mastodona?
— O panie! różnica ogromna. Tamten nikomu krzywdy nie uczynił...
— Tak, zwierząt nie zabijał. I ja o tem myślałem. Ale przyszło mi także na myśl, że my nasze sympatye i antypatye bardzo stronnie rozdzielamy między zwierzęta. Sciśle biorąc, ten mastodon ma na sumieniu swojem więcej jeszcze przeciętych żywotów ziemskich, aniżeli ten krwiożerca, który zabija co dzień jedną tylko rosłą istotę. Wszak on co dzień zjada miliony roślin i ciężką nogą depcze całe kobierce ziół wonnych.
— To co innego, roślina nie czuje...