pocieszyć. Nie popełnię dużej omyłki, przypuszczając, że od świata ludzkiego dzieli nas jakie pół miliona lat.
— Pół miliona?... — wybełkotał przerażony Stanisław.
— Tylko tyle? — wycedził lord Puckins, zlekka kiwając głową.
Stanisław się oburzył.
— Pan sądzi, że tak łatwo przeżyć pół miliona lat.
— Mój kochany, przebyliśmy już dziesiątki milionów, nie widzę więc dobrej racyi, dla której mielibyśmy lękać się i tej bagatelki
— Piękna bagatelka! Już ja wolałbym siedzieć w wagonie i powtarzać sobie «jedziemy do domu.» A przecież nawet i na ostatniej stacyi nie można być pewnym, czy się cało do domu dojedzie...
— Najzupełniejszą masz słuszność, — odezwał się Przedpotopowicz suchym i uroczystym tonem profesora. — Zanim ujrzymy oblicza naszych przyjaciół i znajomych, pierwej ród Mastodonów i Dinotheriów musi się przeżyć. Pierwej ulęgną się lwy i pantery, których niema jeszcze teraz, pierwej wypiją morze krwi nieistniejących dotąd gatunków antylop, żyraf, jeleni i gazelli. Pierwej mamuty rozmnożą się, nażyją i wymrą wszystkie! Pierwej przybędą tu z Azyi niedźwiedzie, bawoły i konie, pierwej pojawi się majestatyczny jeleń irlandzki (megaceros eurycerus). Pierwej w Ameryce zrodzą się dziwne panochthusy...
— Dość! — zawołał anglik. Ale profesora uniósł już zapał paleontologiczny. Nie słyszał nic dokoła.