Nie można mu tego brać za złe, bo któż stroni dziś od nieśmiertelności? Nie tacy nawet jak lord Puckins, uganiają się za sławą.
Co się tam po sprawozdaniu działo, jakie prezesowi urządzono owacye, ile wypalono «mówek» na cześć zawsze niedoścignionego kolegi i naczelnika, trudno to opisać.
Komitet zwołał nadzwyczajne zgromadzenie, na którem przez sześć godzin z rzędu rozprawiano nad sposobem godnego upamiętnienia jego niesłychanych przygód. Najrozmaitsze podawano projekta, po kolei odrzucane.
Zgodzono się w końcu na ułożenie krótkiej piosenki humorystycznej, którą członkowie przez rok byli obowiązani śpiewać, a w razie braku głosu gwizdać, oraz na wydrukowanie opisu przygód Pickinsa w trzech odrazu wydaniach, poczynając od najtańszego, dostępnego dla każdej kieszeni (z wyjątkiem pustej), a kończąc na wytwornej księdze, zdobnej w mnóstwo wspaniałych obrazków, wykonanych przez najgłośniejszych rysowników.
Wszystko odbywało się w ścisłej tajemnicy; dopóki druk nie został ukończony, żadna wiadomość o dziele nie przedarła się po za obręb Ekscentryków.
Na trzeci jednak dzień po ukazaniu się książki na półkach księgarskich, pojawiły się w najpoczytniejszych gazetach sprawozdania z niezwykłego dzieła, a w ciągu dwóch miesięcy rozchwytano 50 wydań.
Lord Puckins stał się bohaterem chwili, a jego niezwykłe przygody były na wszystkich ustach.
Rozprawiano o prezesie klubu, przypominano dawne jego czyny i jednogłośnie uznawano, że przewyższył nietylko wszystkich kolegów, ale nawet siebie.
Lord znalazł się u szczytu sławy i popularności. Uczuł się znowu nieszczęśliwym z nadmiaru powodzenia. Zaczął już nawet rozmyślać nad środkiem zaradczym w tym względzie, gdy niebo zlitowało się nad nim i zesłało gorąco pożądaną pociechę.
Oto posypały się stosy listów od znajomych, przyjaciół, oraz nieznanych wielbicieli. Nie brakło nawet wonnych bilecików od miss, mistress i ladies. W pierwszych dniach odczytywanie owych korespondencyi sprawiało lordowi wielką przyjemność, po tygodniu czuł się już znudzonym. Zmuszał się jeszcze do przerzucania roztargnionem okiem nieciekawej korespondencyi, ale
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.