— Powiedz mi prawdę, profesorze, — zagadnął Puckins, — czy dużo jeszcze mogło się dochować w ziemi nieznanych wam zupełnie resztek dawnych zwierząt? Przy zaciekłości, jaką zdradzacie od lat tylu w gonitwie za staremi kośćmi, zdaje mi się, że niedługo ich zupełnie zabraknie i skończą się wasze rozkosze!
— O profani! Jakże dalekiemi od prawdy są wasze wyobrażenia o bogactwie świata zaginionego! — zawołał Przedpotopowicz. — Nie zdajecie sobie nawet sprawy z ilości zwierząt, które przeżyły już swe dni i przyłączyły prochy swe do prochów poprzedników. A toż gdyby ożyły czworonogi jednej tylko epoki, ręczę, że nie zmieściłyby się na wszystkich lądach. A gdzież są ich szkielety? Rozsypały się dawno, zostały w roślinnych pokarmach spożyte przez następne pokolenia, a wreszcie weszły jako drobny proch w skład głęboko dziś leżących warstw skorupy ziemskiej. Jedna na tysiąc, co mówię, jedna kość na milion zaledwie ocalała od zupełnej zagłady i przechowała się przypadkiem jako tako w łonie ziemi!
— I zrabowaliście już te skarby zapewne doszczętnie! — wtrącił anglik.
— Jeszcześmy nawet bilionowej szczątki tych ocalałych skarbów przeszłości nie dobyli z ziemi! Nie wyobrazisz sobie, lordzie, ile niespodzianek kryje jeszcze grunt, po którym ludzkość depcze, a który jest niczem innem tylko bezbrzeżnym cmentarzem. Niema już pyłku takiego, któryby nienależał niegdyś do żywej istoty, to prawda, ale też niema piędzi ziemi, aby nie kryła dotąd pod sobą nieźle przechowanych resztek. Co się tycze tej jaskini, zawartość jej nie doczeka czasów cywilizacyi. Ściany jej rozniosą zapewne żywioły, zanim się jeszcze pojawi pierwszy geolog na ziemi.
Tak gawędząc znaleziono się z zachowaniem wszelkich ostrożności u wejścia do podziemia. Przygotowano zapas łuczywa. Wkrótce okazało się, że przerażony niedźwiedź jeszcze nie powrócił, ale za to jaskinia nawet pod względem estetycznym zasługiwała w zupełności na uwagę. Za główną komorą ukazał się kręty i długi kurytarz. Wspinał się nieco w górę i niespodziewanie wprowadził podróżników na próg czarownie pięknej, i białej groty, ozdobionej mnóstwem przejrzystych jak alabaster stalaktytów i stalagmitów.
Stalaktyty zwieszały się ze sklepienia w postaci najfantastyczniejszych sopli lodowych, stalagmity sterczały z powierzchni groty
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.