bie, po którym wieki prześlizgują się prawie bez śladu i zaznaczają zaledwie dostrzegalnem zgrubieniem stalagmitów i stalaktytów. Ileż wieków musieli przedrzemać, skoro taki hełm zolbrzymiał do 8 metrów obwodu, a drobne stalagmity urosły w potężne kolumny. Jakże twardym był sen ich wiekowy, skoro ich nie zbudziło jakieś potężne trzęsienie ziemi, które z trzech kolumn dwie strąciło. Od tego wstrząśnienia na powierzchni z pewnością nie pozostał kamień na kamieniu!
I to wszystko przeminęło jak mgnienie oka!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Zbliżyli się ku sobie i wyciągnęli ręce do uścisku. Żaden nie śmiał ust otworzyć. Byli w obliczu dreszczem przejmującej prawdy.
Niby lunatycy, szli wpatrzeni w alabastrowe ściany, obojętni już na architektoniczne piękno podziemnych obszarów — i znaleźli się w sali echa. Nie było tu wanny. Jej miejsce zajęły spiętrzone, brudno‑żółte, nieforemne bryły. Cała grota podzieliła się zapewne na dwie oddzielne pieczary.
Znikła akustyczność ścian i choć szmer jakiegoś podziemnego strumienia rozbrzmiewał w ciszy, nie miał on tej dźwięczności i pełni tonów, jaką niegdyś zadziwiał.
— Co za zmiany, jakie zmiany! — szeptał Stanisław, tymczasem geolog skierował się ku dawnemu wejściu.
Po chwili wrócił zgnębiony.
— Tu było wejscie, — rzekł, wskazując na ścianę stalaktytową o łudzącej postaci zastygłego wodospadu. Jesteśmy powtórnie żywcem zamurowani!
W ciszy podziemia słychać było wyraźnie szmer kropel, sączących się po ścianach.
Nagle zelektryzował geologa zaledwie dosłyszalny odgłos, niepodobny wcale do szmeru wody. Dochodził od ściany, przeciwległej względem dawnego wejścia. Czuć było, że pochodzi od zewnątrz. Ściana, utworzona z naciekowego wapienia, musiała być cienką, skoro taki głos przepuszczała. Iskra nadziei zapaliła nową energię.
— Musimy rozwalić tę ścianę! — rzekł z mocą.
— Ale czem? — zagadnął anglik.
Razem posiadano dwie laski trzcinowe i nóż składany.