— Najwyżej siedmdziesiąt! — odrzekł zamyślony geolog.
— Wieków?
— Nie, tysiącoleci!
— Ładna jeszcze porcya! niema co mówić, — szepnął Puckins, — ale mimo to jutro już zajdziemy niezawodnie do naszych czasów!
— Wątpię! jakoś coraz wolniej wychodzimy z przepaści czasu. Obawiam się, abyśmy tu nie zostali na wieki...
— I mnie się to wszystko zaczyna niepodobać — potwierdził Stanisław. — Czasami przychodzi mi do głowy pytanie, czyśmy się już nie upiekli w szczelinie i czy nie wędrujemy po «tamtym» świecie. Dziwi mię tylko, że od czasu do czasu uczuwam wyraźny głód i znużenie. Nieboszczykom się to przecież nie zdarza.
— Więc porzuć domysły — przerwał mu profesor — i raz już postaraj się zaspokoić swe poziome uczucie. To ci z pewnością rozstrojone nerwy uspokoi.
Tymczasem deszcz począł padać zimny i przejmujący.
Tułacze zasiedli w milczeniu u ogniska. Stanisław wahał się czy nie pójść za radą profesora, wreszcie kwaśny i niezdecydowany przysiadł się u ognia. Pod wpływem ożywczego ciepła minęło przykre wrażenie i wywiązała się gawęda.
∗
∗ ∗ |
Pozostawmy teraz naszą trójkę, aby spojrzeć co się dzieje z prawymi właścicielami zacisznej kryjówki. Właśnie spoczywało w niej