Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlaczegóżby nie? — odrzekł doktór wyniośle — ale wyznać muszę, że związane to z niemałemi trudnościami. Trzeba będzie dobrze zorganizować czynność, podzielić ziemię na okręgi, wysłać delegatów w najgłuchsze nawet puszcze i niepominąć obu stref biegunowych.
— A to po co?


...Jest na to rada!...

— Aby nie została ani jedna para ludzi o wzroście dzisiejszym. Gdyby się stało inaczej, wtedy całej ludzkości groziłyby straszne klęski. Rozmnożony lud olbrzymów trzymałby wszystkich pod grozą, a jeden taki jegomość, zdolny byłby w przystępie gniewu, lub dobrego humoru w ciągu godziny zburzyć sto miast ludniejszych od Londynu. Co mówię jeden dzieciak swawolny mógłby zaćmić sławę Czingis-Hana i Napoleona!
— W samej rzeczy, — odezwie się zbity z tropu ekonomista.
Lord Puckins spoglądał przymrużonem okiem na przejętych doniosłą sprawą towarzyszów.
— Zapomnieliście panowie o zwierzętach — wtrącił tonem przestrogi.
— Nasz prezes ma słuszność! — zauważył sir James — dzikie bestye stałyby się groźniejszemi od małoletnich wielkoludów!
— Jest na to rada! — rzekł doktór, wydymając dolną wargę. Trzeba w dniu oznaczonym połapać wszystkie lwy, tygrysy niedźwiedzie i wilki, i zadać im również płynu Nureddina.