W rzeczywistości człowiek nie tracił czasu. O ile on już wspanialszym i rozumniejszym, aniżeli był sto tysięcy lat temu! Grube pozory pozostały wprawdzie — ale co za różnica w myślach i pojęciach! Ile już potrzeb duchowych przybyło, ile zarodków nowych myśli kiełkuje w tych kudłatych, nigdy nie czesanych głowach! Człowiek już potrafi rachować przy pomocy palców swych rąk i nóg. Tej czynności nie praktykowała żadna istota na ziemi! Mimo nagości skóry stawia czoło nieznanej dawniej zimie, mimo tysiącznych niebezpieczeństw umie przeżyć tę niegościnną porę roku, straszną dla wszystkiego co żyje. Prawda, że nieraz gromadka uszczupla się do połowy, zanim przyjdzie upragniona wiosna, ale czyż i po 70,000 lat, przy całym postępie rozumu ludzkiego nie bywa zbyt często zima klęską śmiertelną dla miejskich i wiejskich biedaków? Mimo pozornej słabości, jest już człowiek mocniejszym od mamuta, chytrzejszym od lisa, ostrożniejszym od bobra, zamożniejszym od wiewiórki. Można śmiało powiedzieć, że obecna epoka jest już początkiem panowania człowieka. Wspaniałe czworonogi, niedawna chluba ziemi, to już tłum, skazany na rychłą zagładę, podobnie, jak ongi jaszczury i skrzekogady. Nieświadom on nawet rosnącej potęgi jednego gatunku, któremu niebawem zacznie być ciasno na ziemi.
Prawda, że człowiek tutejszy mieszka latem, gdzie go noc zaskoczy, że zimą, głodny i skostniały, kryje się pokornie po jaskiniach; prawda, że przypisuje duszę nawet martwym tworom i żywiołom, prawda, że nie zna jeszcze widelca, że nie ma pojęcia o sztuce pisania, że nie tęskni za dziennikarskiemi nowinami. Trzeba mu to wybaczyć. Nie można żądać nadzwyczajności. Nie ma on jeszcze czasu na to, czem my się lubimy zabawiać. Żyje jeszcze na łonie surowej i bardzo macoszej natury. Musi przecie wszystko, co ma, zdobywać, wyrabiać i bronić własnemi rękoma, musi codziennie głód zaspakajać, a nie przychodzi to wcale z łatwością.
Zwinny tygrys może sięgnąć po antylopę, bawół zadawala się trawą, ale nogi człowieka nie sprostają w biegu ani tygrysowi, ani antylopie, instynkty zresztą ma inne. Należy on do bezbronnego rodu wszystkożernych. Zadawalał się dawniej owocem, jagodą, jajkiem, a przy okazyi mięsem drobnych lub padłych zwierząt. Dopiero broń krzemienna dała mu więcej przewagi. Mimo to, w porze zimowej, gdy niema owoców, a czujne zwierzęta albo się pochowały, albo padły ofiarą drapieżników, cierpi nieraz głód
Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.